FONTANNA Z NIEDŹWIADKIEM ODZYSKAŁA DAWNY BLASK
30 czerwca br. zakończyła się realizacja projektu realizowanego w ramach programu Interreg V-A Republika Czeska – Polska „Ocalamy od zapomnienia pamiątki historyczne w Dubie i Mirsku” (Cz.11.2.45/0.0/16_012/0002067). W jego ramach, w zaprzyjaźnionej czeskiej Dubie przebudowie uległa część rynku, a w Mirsku odrestaurowana została zabytkowa fontanna. Rewitalizacja fontanny Miś kosztowała blisko 150 tys. zł, z czego 85% pochodziło ze środków unijnych, a pozostałą część z budżetu gminy. W sumie, inwestycje po obydwu stronach granicy pochłonęły 64 440,92 euro.
Figura niedźwiadka dotąd nie miała szczęścia. Zniszczona w latach pięćdziesiątych, została poddana renowacji, ale w ocenie mieszkańców miasta, zrobiono to nieudolnie. Teraz niedźwiadek w pełni przypomina swój przedwojenny, znany ze starych pocztówek pierwowzór, choć gołym okiem widać, że pierwotnie na misiu siedział betonowy chłopczyk. Rzeźba została jednak zdekomponowana w czasie wojny. Dzisiaj w powszechnej świadomości funkcjonuje jako fontanna z misiem. Wszelkie prace rewitalizacyjne z ramienia gminy organizował i nadzorował Andrzej Domin – inspektor ds drogownictwa Urzędu Miasta i Gminy Mirsk. Inwestycję realizowała firma Voyal Jacek Wojciechowski z Siedlęcina, która ma uprawnienia i duże doświadczenie w pracach konserwatorskich. I tak, w lutym br. wybrano wykonawcę, a termin zakończenia prac wyznaczono na 15 czerwca, ponieważ termin zakończenia projektu wyznaczony był na 30 czerwca br. Mimo kłopotów z pandemią udało się wszystko zrealizować zgodnie z planem. Wspomnieć należy też, że studnię z piaskowca wykonała firma z Proszówki. Betonowa figura misia siedzącego na kuli to oryginał, choć sam miś został poprawiony, po nieudanej ostatniej renowacji. Fontanna działa w obiegu zamkniętym. W ramach działań promocyjnych związanych z projektem wydano okolicznościowe pocztówki, wykonano tablicę informacyjną oraz przygotowano fotorelację w prasie regionalnej.
Na zabytkową fontannę w Mirsku, jakiś czas temu, uwagę zwrócił Dariusz Pietrucha, prezes Zarządu Stowarzyszenia na rzecz zabytków fortyfikacji „Pro Fortalicium” z Bytomia. W jego rodzinnym mieście jest bliźniacza rzeźba chłopca na misiu. Podobieństwo dzieł jest oczywiste, bo prawdopodobnie są one autorstwa tego samego artysty – Waltera Tuckermanna (1895-1981). Walter Tuckermann, człowiek od misia i chłopczyka Urodził się w dniu 11 marca 1895 r. w Magdeburgu, niemieckim mieście, którego właściwie już nie ma. Alianckie bombardowania lotnicze zniszczyły blisko 80% zabudowy miasta. Dzisiejszy Magdeburg jest tylko kopią dawnego. Jak nasza Warszawa. Ojcem Waltera był magdeburski kupiec Wilhelm Otto Rudolf Tuckermann, który dość szybko pożegnał się z tym światem. Matką była Anna Marie Luise, z domu Cochius, która po śmierci męża opuściła Magdeburg i w 1901 r. wyjechała w Karkonosze. Pewnie nie mogła wytrzymać w miejscu, w którym rozpadła się jej rodzina. Wraz z synem znalazła się w Cieplicach (dzielnica Jeleniej Góry). Miejscowość nierozerwalnie związana z rodem von Schaffgotsch. Anna Maria stała się właścicielką pensjonatu, który stał się również domem Waltera. Dość wcześnie u Waltera zauważono talent artystyczny, gdyż już w Cieplicach chodził do szkoły artystycznej, gdzie od 1911 r. kształcił się pod okiem wybitnego artysty tyrolskiego pochodzenia, pół Włocha i pół Niemca Cirilla Dell’Antonio (1876-1971), dość mocno związanego z arystokratycznym rodem Schaffgotschów. Cirill od 1903 r. był nauczycielem w Szkole Snycerstwa w Cieplicach. W 1922 r. został jej dyrektorem. W czasach, gdy kształcił się tam młody Walter, chodził tam również Günther Grundmann (1892-1976), wielki fachowiec i znawca sztuki, późniejszy profesor i dolnośląski konserwator zabytków, słynny z powodu ukrywania podczas II wojny światowej wielu dzieł sztuki w różnych, przygotowanych przez niego skrytkach. Gdy wybuchła I wojna światowa, Walter miał 19 lat. Wkrótce został wcielony do armii i wysłany na front. Nie znam jego szlaku bojowego, ale bez wątpienia naoglądał się okrucieństw wojny. Co ciekawe, po jej zakończeniu nie powrócił do Cieplic. Podobno najpierw szukał osoby i miejsca, gdzie mógłby odbyć praktykę rzeźbiarską. Ale w czasach, gdy Republika Weimarska płaciła ogromny dług za wojnę, nie było to łatwe. Ludziom żyło się źle i biednie. Sztuka nie była nikomu potrzebna. Walter żył więc skromnie, różnymi sposobami zarabiając na chleb. Przez pewien czas pracował jako rzeźbiarz w Goslar z uznanym już rzeźbiarzem Hansem Segebarth. Postanowił założyć rodzinę. Jego wybranką w 1926 r. została pochodząca z Lipin (obecnie Świętochłowice) Ślązaczka o imieniu Charlotta Anna Emilie, z domu Michler, urodzona w dniu 29 grudnia 1903 r. Ich ślub odbył się w dniu 29 grudnia 1926 r. w Bytomiu, dokładnie w 23 urodziny małżonki Waltera. Walter mieszkał w Bytomiu przez większą część 20-lecia międzywojennego. Nie zmarnował tego czasu, gdyż podczas swojego „bytomskiego epizodu” studiował na Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu. W Bytomiu, do dzisiaj można podziwiać prace artysty m.in. rzeźby, płaskorzeźby, reliefy. Jest tam też łudząco podobna do mirskiej rzeźba chłopczyka siedzącego na niedźwiadku. Jedyne różnice to materiał, z którego obie rzeźby wykonano: bytomska jest z brązu, ta w Mirsku wykonana jest z betonu stylizowanego na piaskowiec. Obecnie na niedźwiadku nie ma chłopczyka, choć na archiwalnych zdjęciach i pocztówkach widać wyraźnie jego postać. No i mirski niedźwiadek posadowiony jest na kuli, bytomski na płaskim postumencie. Jak mniemam, żadna z nich nie miała być przecież kopią drugiej. Walter na krótko przed wybuchem II wojny światowej opuścił Bytom. Wraz ze swoją rodziną wyjechał do Lwówka Śląskiego skąd do Cieplic było i jest nie tak daleko. Podczas II wojny światowej mieszkał we Lwówku Śląskim, z dala od zgiełku wojny. I pewnie wtedy (choć nie zachowały się żadne dokumenty na ten temat) powstała rzeźba ozdabiająca jedną z trzech mirskich fontann. W latach 1945-1946 przebywał w rejonie Eichsfeld, w radzieckiej strefie okupacyjnej. Później losy rzuciły go w głąb Niemiec, do pięknej uzdrowiskowej miejscowości Heilbad Heiligenstadt w Turyngii. Tam dalej tworzył swoje rzeźby. Następnie przeprowadził się z Heilbad Heiligenstadt do Arnsbergu. Tam zmarł w dniu 11 lutego 1981 r. Rzeźba chłopczyka na niedźwiadku w Bytomiu